wtorek, 12 listopada 2013

Sobotni pobyt u czterokopytnych

  Przedwczoraj udało mi się namówić moją mamę by zawiozła mnie do stajni godzinę wcześniej. Miałam zamiar pomóc coś przy sprzątaniu lub wyprowadzaniu koni na padok, ale załapałam się na... czyszczenie James'a! Kim jest James? Ślicznym, gniadym szetlandem, który ma wręcz prześliczny uśmiech i lubi szczerzyć zęby :D W ten weekend postaram się zrobić mu jakieś zdjęcie i wstawię je.
  Samo szczotkowanie nie było jakieś tragiczne, ale gorzej było z kopytami. Pierw nie mogłam znaleźć kopystki, a później James się na mnie obraził (chyba za to, że nie dałam mu marchewki) i za żadne skarby nie chciał podnosić kopyt. W końcu się jakoś udało i mogłam w spokoju pójść popatrzeć na trening osób jeżdżących przede mną. Jakieś dziesięć minut przed 16 wróciłam z ujeżdżalni do stajni, chwyciłam palcat i toczek i wróciłam do Bakusia.
  Jak zwykle na początku stęp na rozgrzanie, z którym nie było problemu, bo koń szedł dość energicznie. Ale niestety w kłusie było trochę gorzej. Cała energia gdzieś z niego wyparowała i żadna pomoc nic nie dawała. Cóż, bywa... koń też człowiek, swoje humory ma :) Później trochę kłusa ćwiczebnego, w którym coraz lepiej mi idzie, przejścia stęp-kłus, parę wolt, koła i zmiany tempa, w których caaała energia z początku lekcji nagle znów wróciła i Bakerstein zaczął ślicznie trochę wyciągać kłus dzięki czemu koniec lekcji miło minął. Udało mi się w końcu kłusować przez cały czas na dobrą nogę. Na ostatnie parę minut wróciliśmy do stępu, w którym mogłam poćwiczyć stanie w strzemionach, które strasznie mi się spodobało :) Po skończonej jeździe odprowadziłam konia do Kucykolandii (taki wielki chłop, a za towarzystwo ma dwa kuce...). Ściągnęłam mu ogłowie i zaczęłam już podciągać strzemiona, kiedy przyszła jedna z dziewczyn jeżdżących tutaj. Poradziłam mi, żebym szybko ściągnęła mu siodło, bo dziwnie wygląda. Ja zajęta puśliskami rzeczywiście tego nie zauważyłam i zrzuciłam mu z grzbietu siodło. Gdy wychodziłam nadal nie wyglądał dobrze, więc poinformowałam właścicielkę. Nie mam pojęcia co mu było, ale mam nadzieje, że nic poważnego...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz